Czwarty wywiad z Piotrem Łojkiem o płycie 'Historia'


Skąd taki pomysł na płytę?

Wykluł się, z dużym udziałem Narodowego Centrum Kultury, na przełomie 2009 i 2010 roku. Zaczęło się od piosenki „Ucieczka 5:55”, która opowiada historię starszego sierżanta Jana Kępy, dokładnie opisaną w kwartalniku „Karta”. W 2009 roku zespół Elektryczne Gitary rozpoczął obchody rocznicy 20-lecia swego istnienia i pewnie dlatego zaproponowano nam napisanie piosenki na 20. rocznicę pierwszych (częściowo) wolnych wyborów 4 czerwca 1989 roku. Tak powstała „Dwudziestolatka”. Jesienią 2009 roku NCK, planując swój program obchodów na rok 2010, bogaty w okrągłe rocznice wydarzeń z historii Polski, przedstawiło nam propozycję napisania piosenek ilustrujących wybrane tematy i wydania ich na płycie.


Czy każdy utwór powstał na czyjeś zlecenie czy też mieliście pewną dowolność w wyborze najważniejszych wydarzeń?

Poza „Ucieczką 5:55” i „Dwudziestolatką” pozostałe zamówione były przez NCK i w całości to zlecenie wykonaliśmy.

Jak wyglądała Wasza współpraca z Narodowym Centrum Kultury? Mogliście liczyć na jakieś konsultacje historyczne, ktoś recenzował Wasze piosenki?
Mieliśmy wolną rękę, a korepetycji udzieliliśmy sobie we własnym zakresie.

Patrząc na liczbę piosenek, które nie weszły – póki co – na żadną Waszą płytę, zapewne i tym razem pojawiły się jakieś odrzuty…
Nie weszła na płytę jedynie pewna dziadowska rymowanka na rocznicę 11 listopada, może się jeszcze przyda w roku 2018…

To Wasza pierwsza płyta koncepcyjna. Czy ciężko było utrzymać dyscyplinę przy jej tworzeniu i ograniczać się wyłącznie do zadanego tematu?
Pisanie na zadany temat jest chyba łatwiejsze. Co prawda zawsze trzeba znaleźć odpowiednio oryginalne podejście, ale zakres poszukiwań jest już zawężony do konkretnego zagadnienia. Po prostu: wolność jako uświadomiona konieczność. Ale nagrywaliśmy już płyty skupione wokół narzuconych zagadnień – myślę o piosenkach do filmów, jak Kilerów 2-óch czy Kariera Nikosia Dyzmy.

Jak czujesz, czy „Historia” jest eksperymentem muzycznym czy też kontynuacją tego, co robiliście do tej pory?
Eksperymentem, szczególnie muzycznym, na pewno nie (z wyjątkiem "Swarożyców" Alka Koreckiego). Jesteśmy zespołem stosującym od dawna podobne środki wyrazu i podobnie myślącym o narracji, która napędza piosenkę. Jednocześnie to zlecenie w naturalny sposób zeszło się z naszymi obecnymi zainteresowaniami i nastrojem. Przynajmniej część wydarzeń przeżyliśmy na własnej skórze, wielu z nas interesuje historia, która zresztą w roku 2010 znów bardzo silnie dała o sobie znać jako żywioł dotyczący wszystkich na co dzień.

Jak przygotowywałeś się do napisania „Kłuszyna”? „Dostałeś” ten temat jako pracę domową (tzn. musiałeś się specjalnie przygotować) czy też interesujesz się tamtym okresem historycznym lub ogólnie: polską polityką wschodnią?
Świadomie podjąłem się tego wyzwania, mimo że temat ten wydawał się najtrudniejszy, była nawet sugestia, żeby go odrzucić. Bitwa pod Kłuszynem to wydarzenie ogólnie nieznane, kojarzone najwyżej z pobytem polskich wojsk w Moskwie, a szersze okoliczności tych wydarzeń niewielu cokolwiek mówią, inaczej niż w przypadku np. bitwy pod Grunwaldem czy Odsieczy Wiedeńskiej. W związku z tym nie można było odwoływać się do wiedzy odbiorcy, należało raczej przedstawić tę bitwę chronologicznie na tle wydarzeń - trwających około dziesięciu lat, a mających też odniesienie do współczesności – myślę o ustanowieniu przez Rosję święta wypędzenia Polaków - w miejsce „zapomnianej” rocznicy rewolucji bolszewickiej. Dodajmy do tego, że chodzi o Smoleńsk i jego okolice, a jasna stanie się liczba odniesień, jakie mogły pojawić się w tekście – a jakie nie mogły, ponieważ ilość tekstu nie powinna naruszać kompozycji. Oczywiście musiałem o tych czasach poczytać, a ponieważ nie chciałem zachłystywać się tym spektakularnym, ale przegranym wkrótce zwycięstwem, więc tezę wypowiedzianą w refrenie - głównie za Józefem Piłsudskim - iż bez budowania stałego silnego wschodniego sąsiedztwa los Polski będzie tragiczny - zaczerpnąłem z książki mojego stryja, prof. Jerzego Łojka, pt. „Kalendarz Historyczny”.

Czy komponowanie muzyki do tekstu historycznego było dla Ciebie trudniejsze niż praca nad zwyczajnym tekstem? Nie myślałeś, by nadać „Kłuszynowi” jakieś historyczne brzmienie, np. polifonia bądź wykorzystać tradycyjne dla tamtego okresu instrumenty?
Muzyka musi wynikać z rytmu tekstu, najczęściej już na początku pracy staje się jasne, czy melodia pasuje do słów, wtedy całość nabiera spójności w konkretnym duchu. Nie wiem, na ile jest to czytelne, ale w przypadku "Kłuszyna" aranżacja nawiązuje do radzieckich piosenek z lat 60-70, często takie instrumentarium i harmonię można spotkać w nagraniach z filmów radzieckich. Melodia, szczególnie w łączniku instrumentalnym, naśladuje fascynację motywami rosyjskimi zauważalnymi zwłaszcza w piosenkach francuskich z lat 60, np. u Gilberta Becaud czy Charlesa Aznavoura (zresztą z pochodzenia Ormianina).

Jakiej reakcji słuchacza po zapoznaniu się z płytą oczekujesz? Chciałbyś, by zainteresował się poszczególnymi wydarzeniami, przeczytał jakieś opracowanie? Czy sądzisz, że „Historia” mogłaby być pomocniczym materiałem edukacyjnym dla uczniów?
Z pewnością płyta może pełnić rolę edukacyjną, pierwszymi uczniami byliśmy wszakże my sami, dużo się o niektórych tematach (np. o Kłuszynie) dowiadując przy pracy nad piosenkami. Polecam samodzielne poszukiwania, choćby w internecie, dla poszerzenia wiedzy o poruszanych zagadnieniach – wszystkiego w tekstach opisać się nie dało.

Z waszej płyty wyłania się dość przygnębiająca historia naszego kraju: źle prowadzona polityka wschodnia („Kłuszyn”), ignorancja świata wobec zaangażowania Polaków w II wojnę światową („Dywizjon 303”), bezsilność wobec komunizmu („Ucieczka 5:55”) czy też kłopoty z funkcjonowaniem w demokracji („Dwudziestolatka”)?
Polska historia to przegrane oraz zwycięstwa, zresztą także nierzadko zaprzepaszczone z różnych powodów, bądź nam później wydarte. Część piosenek z płyty opisuje te zwycięstwa - ponuro, jak w „Cudzie nad Wisłą”, racjonalnie w „Rycerz bije”, sceptycznie w „Kłuszynie”, gorzko w „Dywizjonie 303”, czy pogodnie i z nadzieją, jak w „Wielkiej Solidarności” i „Dwudziestolatce”.

Na ile w Twoim przekonaniu „Historia” jest rzeczywiście historią, opisem wydarzeń, a na ile – komentarzem do nich i ich oceną?
Przy pisaniu tekstów na płytę kluczem do poruszanych zagadnień było podejście krytyczne względem popularnego osądu, jaki najczęściej reprezentuje opinia publiczna. Bez skrajnych sądów, tragicznych czy euforycznych, staraliśmy się znaleźć miejsce dla własnej oceny zdarzeń w sposób zgodny ze swoim sumieniem i rozsądkiem oraz poczuciem humoru i honoru. Nie przekonały mnie strony w internecie krzyczące o konsekwencjach zwycięstwa kłuszyńskiego: „Polak carem!”, ponieważ w historii ważniejsza od działań emocjonalnych jest konsekwencja polityki długofalowej. Z kolei „Dwudziestolatka” może zaskakiwać miękkością pozytywnej oceny i wyrozumiałością wobec polskich niedoskonałych przemian po 1989 roku, o których każdy z nas ma zapewne własne wyrobione zdanie – ale czy laurka urodzinowa nie powinna być różowa?

Czy przy nagrywaniu utworów pojawiały się między Wami dyskusje wynikające z rozbieżności w interpretacji poszczególnych wydarzeń?
Nie. Za to wspólnie decydowaliśmy o aranżacjach.

Dedykujesz płytę p. Bożenie Mamontowicz-Łojek…
Bożena Mamontowicz-Łojek była żoną mojego stryja, prof. Jerzego Łojka, historyka, który niezłomnie dążył do usunięcia białych plam z najnowszych dziejów Polski, takich jak sowiecka agresja 17 września 1939 roku i wynikająca z niej zbrodnia katyńska. Po jego śmierci w 1986 roku wzięła na siebie ciężar prowadzonej walki o prawdę o Katyniu. Była współzałożycielką Rodzin Katyńskich, pierwszą przewodniczącą Federacji Rodzin Katyńskich, prezesem Polskiej Fundacji Katyńskiej, sekretarzem Niezależnego Komitetu Historycznego Badania Zbrodni Katyńskiej. Uparcie walczyła o ujawnienie wszystkich okoliczności mordu katyńskiego, dokończenia śledztwa, ukarania sprawców, uhonorowania pamięci ofiar. Zginęła w katastrofie smoleńskiej w drodze na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

Gdybyś to Ty sam miał napisać płytę składającą się z piosenek historycznych – jakie wydarzenia byś wybrał?
Sam prawdopodobnie bym takiej płyty nie planował, szczególnie że „Historia” zaspokoiła już potrzebę wydania płyty tematycznej. Może z racji ukończonych studiów pokusiłbym się o zestaw „Geologia” albo „Geografia”. Szczególnie ta ostatnia ma z historią wiele wspólnego.

Jak długo rockowy muzyk musi dojrzewać do nagrania historycznej płyty? Bo nie bylibyście chyba gotowi do stworzenia „Historii” zaraz po „Wielkiej Radości”, prawda?
Ta płyta jako całość jest efektem konkretnego zamówienia złożonego przez Narodowe Centrum Kultury. Bez niego większość piosenek pewnie by nie powstała. Zamówienie to podziałało trochę jak otwarcie koperty z tematami prac na egzaminie pisemnym. Czy bylibyśmy już gotowi na taki egzamin, amatorzy w dziedzinie historii, w roku 1991? Nagrywając pierwszą płytę mieliśmy pewne doświadczenia za sobą, kawałek najnowszych dziejów przeżywszy na własnej skórze. Zapewne nie byłoby w tym czasie przeszkód dla wygenerowania jakiejś głębszej refleksji, szczególnie, że kwestie historyczne leżały również wtedy w kręgu naszych zainteresowań. Jednak ułożyło się wówczas inaczej: mieliśmy sporo gotowych piosenek do nagrania, mgliste plany wydawnicze i nikt nam, a tym bardziej my sami sobie, nie stawiał tak specyficznego zadania. Minęło 20 lat – i zapewne upływ czasu podziałał z korzyścią dla oceny wydarzeń – człowiek dojrzewa, wiedzy przybywa, a dystans poprawia optykę.

Które piosenki z płyty można będzie usłyszeć podczas koncertów?
Tylko „Dywizjon 303” wchodzi do stałego programu. Czasem wykonujemy też „Był NZS”, „Cud nad Wisłą”, „Dwudziestolatkę”.

(19.02.2011) Rozmawiał Przemysław Zieliński